Czaty
https://ro.pinterest.com/
Czaty
Parafraza do ballady ukraińskiej " Czaty" Adama Mickiewicza
Akt I
Wzięli stolik pod oknem, w aurze nieco przekropnie,
na kilometr pachniało romansem.
Ona, owszem ponętna (choć już sporo pamięta),
on jej czyni wymowne awanse.
Tak, bardzo się roztkliwił, jedną dłonią ostrygi
na jej wargi, a drugą pod stolik
pieszcząc zgrabne kolanko, szepcze - chodźmy posłanko,
mam na górze służbowy pokoik.
- Cóż mam z tego, gdy ona ( ta prawnie zaślubiona)
spija całą śmietankę z kawusi?
Wszystko ma; Twoje gaże, dom, bentleya, garaże…
Ja, z sukienki zerwany, znów - guzik.
- Nie myśl o niej najdroższa! Moja żona, ciut młodsza,
Jest przykładem głupiutkiej beztroski,
myśli tylko o sobie, faramuszki jej w głowie,
Nie zna żaru tajemnej miłości.
Akt II
Piętro wyżej odsłona - za kotarą skulona,
prawowita małżonka na czacie,
chłonie wzrokiem: Love story w aplikacji , ” i'm sorry”
- dziś obejdzie się mężuś absmakiem!
Drzwi skrzypnęły, sapanie, już dwa cienie na ścianie,
Frankensteina pozycją złączone,
pulsują w czterotaktach… Nagle – Stop! Więcej światła!
Mamy to! Ktoś odchylił zasłonę …
Wpadli w sidła, jak dzieci do wirtualnej sieci,
w pokoiku tłum ludzi z kamerą,
rozsuwa się kotara – cztery dni czatowałam,
by cię dopaść z tą … Panią megierą!
W garści ściskam dowody - dziś status wojewody,
za przyczyną Amora utracisz.
On w garści ściska zwitek – proszę, mam immunitet.
- Pudło mężu, zostałeś bez gaci.
Wszystko jest na dyskietce! Zarobisz - jeśli zechcesz,
zawsze chciałeś mieć aplauz publiki.
” Zbereźny wojewoda” – film widzom się spodoba
i odkupisz tej pani guziki.
Akt III
Tragedia, jak świat stara – mogli dostać Oscara,
lecz za mało krwi, było na planie,
chociaż jest pewne novum, bez mocy technology
starsza miała ciut lepsze rozdanie.
Pewnie się domyślacie? W komputerowym czacie,
niosło echo – nie jeden przeczytał.
Epilogu nie zdradzę, uruchom wyobraźnię,
albo zajrzyj na „Czat” - Mickiewicza.
aranek
Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany
Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.
Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony
Pójrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.
Wzrok opuścił ku ziemi i rękami drżącemi
Siwe wąsy pokręca, i duma.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I zawołał kozaka Nauma.
"Hej, kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie
Nie ma nocą ni psa, ni pachołka?
Weź mi torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą,
I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka".
Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli,
Kędy szpaler altanę obrasta.
Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:
To siedziała w bieliźnie niewiasta.
Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy
I pierś kryła pod rąbek bielizny;
Drugą ręką od łona odpychała ramiona
Klęczącego u kolan mężczyzny.
Ten, ściskając kolana, mówił do niej: "Kochana!
Więc już wszystko, jam wszystko utracił!
Nawet twoje westchnienia, nawet ręki ściśnienia
Wojewoda już z góry zapłacił.
Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem,
Będę kochał i jęczał daleki;
On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,
Tyś mu wszystko przedała na wieki.
Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie,
Stary łeb na twym łonie kołysał,
I z twych ustek różanych, i z twych liców rumianych
Mnie wzbronione słodycze wysysał.
Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,
Biegę tutaj przez chłody i słoty,
Bym cię witał westchnieniem i pożegnał życzeniem
Dobrej nocy i długiej pieszczoty!"
Ona jeszcze nie słucha, on jej szepce do ucha
Nowe skargi czy nowe zaklęcia:
Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona
I schyliła się w jego objęcia.
Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem
I dobyli zza pasa naboje,
I odcięli zębami, i przybili sztęflami
Prochu garść i grankulek we dwoje.
"Panie! - kozak powiada - jakiś bies mię napada,
Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;
Gdym półkurcze odwodził. zimny dreszcz mię przechodził
I stoczyła się łza do panewki".
"Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!
Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę;
Podsyp zapał, a żywo sczyść paznokciem krzesiwo,
Potem palnij w twój łeb lub w tę dziewkę.
Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,
Pierwej musi w łeb dostać pan młody".
Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił
I ugodził w sam łeb - wojewody.
A.M
Wzięli stolik pod oknem, w aurze nieco przekropnie,
na kilometr pachniało romansem.
Ona, owszem ponętna (choć już sporo pamięta),
on jej czyni wymowne awanse.
Tak, bardzo się roztkliwił, jedną dłonią ostrygi
na jej wargi, a drugą pod stolik
pieszcząc zgrabne kolanko, szepcze - chodźmy posłanko,
mam na górze służbowy pokoik.
- Cóż mam z tego, gdy ona ( ta prawnie zaślubiona)
spija całą śmietankę z kawusi?
Wszystko ma; Twoje gaże, dom, bentleya, garaże…
Ja, z sukienki zerwany, znów - guzik.
- Nie myśl o niej najdroższa! Moja żona, ciut młodsza,
Jest przykładem głupiutkiej beztroski,
myśli tylko o sobie, faramuszki jej w głowie,
Nie zna żaru tajemnej miłości.
Akt II
Piętro wyżej odsłona - za kotarą skulona,
prawowita małżonka na czacie,
chłonie wzrokiem: Love story w aplikacji , ” i'm sorry”
- dziś obejdzie się mężuś absmakiem!
Drzwi skrzypnęły, sapanie, już dwa cienie na ścianie,
Frankensteina pozycją złączone,
pulsują w czterotaktach… Nagle – Stop! Więcej światła!
Mamy to! Ktoś odchylił zasłonę …
Wpadli w sidła, jak dzieci do wirtualnej sieci,
w pokoiku tłum ludzi z kamerą,
rozsuwa się kotara – cztery dni czatowałam,
by cię dopaść z tą … Panią megierą!
W garści ściskam dowody - dziś status wojewody,
za przyczyną Amora utracisz.
On w garści ściska zwitek – proszę, mam immunitet.
- Pudło mężu, zostałeś bez gaci.
Wszystko jest na dyskietce! Zarobisz - jeśli zechcesz,
zawsze chciałeś mieć aplauz publiki.
” Zbereźny wojewoda” – film widzom się spodoba
i odkupisz tej pani guziki.
Akt III
Tragedia, jak świat stara – mogli dostać Oscara,
lecz za mało krwi, było na planie,
chociaż jest pewne novum, bez mocy technology
starsza miała ciut lepsze rozdanie.
Pewnie się domyślacie? W komputerowym czacie,
niosło echo – nie jeden przeczytał.
Epilogu nie zdradzę, uruchom wyobraźnię,
albo zajrzyj na „Czat” - Mickiewicza.
aranek
CZATY
(BALLADA UKRAIŃSKA)
Adam Mickiewicz
Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany
Bieży w zamek z wściekłością i trwogą.
Odchyliwszy zasłony, spojrzał w łoże swej żony
Pójrzał, zadrżał, nie znalazł nikogo.
Wzrok opuścił ku ziemi i rękami drżącemi
Siwe wąsy pokręca, i duma.
Wzrok od łoża odwrócił, w tył wyloty zarzucił
I zawołał kozaka Nauma.
"Hej, kozaku, ty chamie, czemu w sadzie przy bramie
Nie ma nocą ni psa, ni pachołka?
Weź mi torbę borsuczą i jańczarkę hajduczą,
I mą strzelbę gwintówkę zdejm z kołka".
Wzięli bronie, wypadli, do ogrodu się wkradli,
Kędy szpaler altanę obrasta.
Na darniowym siedzeniu coś bieleje się w cieniu:
To siedziała w bieliźnie niewiasta.
Jedną ręką swe oczy kryła w puklach warkoczy
I pierś kryła pod rąbek bielizny;
Drugą ręką od łona odpychała ramiona
Klęczącego u kolan mężczyzny.
Ten, ściskając kolana, mówił do niej: "Kochana!
Więc już wszystko, jam wszystko utracił!
Nawet twoje westchnienia, nawet ręki ściśnienia
Wojewoda już z góry zapłacił.
Ja, choć z takim zapałem, tyle lat cię kochałem,
Będę kochał i jęczał daleki;
On nie kochał, nie jęczał, tylko trzosem zabrzęczał,
Tyś mu wszystko przedała na wieki.
Co wieczora on będzie, tonąc w puchy łabędzie,
Stary łeb na twym łonie kołysał,
I z twych ustek różanych, i z twych liców rumianych
Mnie wzbronione słodycze wysysał.
Ja na wiernym koniku, przy księżyca promyku,
Biegę tutaj przez chłody i słoty,
Bym cię witał westchnieniem i pożegnał życzeniem
Dobrej nocy i długiej pieszczoty!"
Ona jeszcze nie słucha, on jej szepce do ucha
Nowe skargi czy nowe zaklęcia:
Aż wzruszona, zemdlona, opuściła ramiona
I schyliła się w jego objęcia.
Wojewoda z kozakiem przyklęknęli za krzakiem
I dobyli zza pasa naboje,
I odcięli zębami, i przybili sztęflami
Prochu garść i grankulek we dwoje.
"Panie! - kozak powiada - jakiś bies mię napada,
Ja nie mogę zastrzelić tej dziewki;
Gdym półkurcze odwodził. zimny dreszcz mię przechodził
I stoczyła się łza do panewki".
"Ciszej, plemię hajducze, ja cię płakać nauczę!
Masz tu z prochem leszczyńskim sakiewkę;
Podsyp zapał, a żywo sczyść paznokciem krzesiwo,
Potem palnij w twój łeb lub w tę dziewkę.
Wyżej... w prawo... pomału, czekaj mego wystrzału,
Pierwej musi w łeb dostać pan młody".
Kozak odwiódł, wycelił, nie czekając wystrzelił
I ugodził w sam łeb - wojewody.
A.M

Komentarze
Prześlij komentarz